"Pójście do kina, restauracji czy baru nie jest prawem człowieka!" – wypowiedziała się (p)ani (p)osłanka. I ma całkowitą rację. Nie jest.
Zaraz, oczywista, podniosły się okrzyki i podrygiwania protestu: STOP SEGREGACJI SANITARNEJ! Przodowali w nich, oczywiście, kąfederaści, którzy drapują się na obrońców własności prywatnej.
Czy ktokolwiek dostrzega jednak clou problemu: kwestię bezwględnego poszanowania własności prywatnej? Jeśli ktoś do swojej restauracji chce wpuszczać tylko zaszczepione Chinki o wzroście pomiędzy 155 a 176 centymetrów, to jest to jego niezbywalne prawo. Jeśli ktoś chce wpuszczać do swojego kina wyłącznie świnie, to jest to jego niezbywalne prawo. Jeśli ktoś do swojego baru chce wpuszczać wszystkich albo wyłącznie niezaszczepionych albo tylko łysych, czarnych lub hydraulików, to jest to jego niezbywalne prawo.
Oczywiście, Lewizna to jest śmierdząca komuna, która postuluje, aby ktoś do swojego lokalu mógł wpuszczać lub zakazywać wpuszczania tylko tych, których wyznaczy Lewizna/komuna, no, słowem: funkcjonariusze państwowi (niewłaściciele lokalu). Kąfederaści, drżący na myśl o utracie kilku wyborczych promili procentowych (albo z ideologicznej głupoty), postulują, aby nikt nie mógł zakazywać wpuszczania do swojego lokalu tych, którzy się nie zaszczepili.
Nie róbcie z mojego domu domu publicznego. Nie róbcie z mojego baru/restauracji/etc. miejsca publicznego. Jest moje – ja decyduję! Wara, komuchy z lewej i prawej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz