Na początek wybierasz swoją płeć. Potem kolor oczu. Włosów. I tak dalej. Et caetera. Kończąc na ubiorze i gadżetach.
To "kreowanie postaci" w grze komputerowej. Hejże, czy tylko w grze? Przecie współczesny świat zdaje się nam mówić, że możesz ("masz pełne prawo", "zabrania się zabraniać"), powinieneś, a właściwie to musisz działać w taki właśnie sposób. Chcesz – masz. Dla każdego coś miłego. Wszystko jest, wszystko masz.
Tylko, że w życiu (życiu realnym tj. życiu, życiu po prostu, życiu jednym – inaczej niż w grach, w których miewasz "żyć" kilka) konsekwencje postępowania są nieco inne niż w grze. I nie ma w nim funkcji pause [h/t: autor bodajże Pieprzonego losu kataryniarza – jednego z dwóch, oprócz Czerwonych dywanów, odmierzonego kroku, szczytowych osiągnięć pisarza i publicysty, którego poziom twórczości – jakoś tak się złożyło – od chwili porzucenia żony, a następnie wdania się w cudzołożny związek o charakterze publicznym (i konsekwentnego publicznego nazywania swojej kochanki "żoną" – a zatem rozpowszechniania kłamstwa) – doznał znacznego uszczerbku i postępuje na drodze rozmieniania się na drobne. Wielka szkoda].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz