21 sierpnia 2020

PoŚcineczki #9: "Nikt nas nie czyta, nie czytał i nikt nas nie będzie czytał", czyli SZCZYPTA PSYCHOLOGII

Prawdopodobnie każdego uczciwie pracującego człowieka spotykają z tytułu "zboczenia zawodowego" pewne fiksacje. Przedstawiciel danego zawodu nolens volens dostrzega pewne zjawiska, cechy, prawidłowości – właściwe polom działania i obserwacji, w których się wyspecjalizował.

 

Na przykład (przykład idzie z WiWo): wydaje nam się, że jesteśmy w stanie dość sprawnie ocenić, czy dany tekst, dzieło nadaje się do zaprezentowania szerszej (tj. naszej) publiczności. Mamy również dość jasne pojęcie o tym, które nieprzetłumaczone jeszcze na polski texty godne byłyby tego zaszczytu. Dosyć szybko bywamy w stanie ocenić wartość danego dzieła.


Szczególna fiksacja towarzyszy pracy i osobie psychologa. Trudno ukryć wrażenie, że psycholog (choćby serdeczny znajomy), rozmawiając z człowiekiem "czyta" go. Odbiera przekazy werbalne i niewerbalne. Analizuje – choćby mimowolnie. Ale może to moja osobista fiksacja?


Jak traktować zawód psychiatry? Mówią, że z kim przestajesz, takim się stajesz. Czy to nie powód, dla którego niejednokrotnie nawet studentów tego kierunku zamykano na oddziale zamkniętym uznając za potrzebujących pomocy – i nie zwracając uwagi na rozpaczliwe tłumaczenia, że "przecież oni są zdrowi"?

PoŚcineczki #53: Pan woli tłumność czy beztłumność?

O tak zwanym "przeludnieniu"

Jak to się dzieje, że jednocześnie:

→ coraz więcej ludzi tłoczy się / stłacza się w miastach (każdy skrawek ziemi wykorzystany na bloki)

→ coraz więcej osób jest wyganianych / skłanianych do wyjazdu z tzw. prowincji

→ panuje propaganda antynatalistyczna, która w krajach tzw. cywilizowanych prowadzi do masowej zagłady nowych pokoleń

→ a jednocześnie: liczba narodzonych ludzi stale rośnie?

Pewnie, że wolę beztłumność, ale czy zbyt daleko posunięta w optymizmie jest perspektywa quasi-dystrybutystyczna, w której każda społeczność, rodzina (lub indywiduum) ma swój własny kawałek ziemi i uczciwie żyje pracą rąk własnych – nawet jeśli liczba takich indywidualnych gospodarstw/siół/małych ojczyzn nieprzerwanie rośnie?

Chichot diabelskiej historii, chichot diabła (Rolling Stones 2020)

 

Jedyna nadzieja w tym, że autor niniejszego "dzieła" działał pod wpływem niezawinionej ignorancji?


Śladem naszej publikacji:

http://wirtualnewydawnictwowiwo.blogspot.com/2014/12/dlaczego-nie-bawi-mnie-prl.html

20 sierpnia 2020

PoŚcineczki #45 & #55: Koniec (pseudo)Tradycji?

Śladem naszych publikacji: 


http://rediwiwo.blogspot.com/2020/05/poscineczki-42-jak-choragiewki-na.html

http://rediwiwo.blogspot.com/2020/05/sladem-naszych-bojow-z-pseudotradycja.html

 

Niejeden spośród koncesjonowanych "tradycjonalistów" opędza się od sugestii powiedzenia prawdy o sytuacji w Kościele, a nawet przedstawienia uczciwie własnej opinii – choćby i do pewnego stopnia błędnej – na temat owej sytuacji. Argument jest zasadniczo jeden: jak to powiem, to mnie zdejmą z proboszczostwa etc. – w skrócie: stracę wiernych; "lepiej dla wiernych jest, abym pozostał na stanowisku [powierzonym mi przez pseudobiskupa, który z racji przylgnięcia do herezji automatycznie i milcząco utracił swoje stanowisko] niż miał się gdzieś tułać". A więc względy ludzkie stawiamy wyżej niż Prawdę i zaufanie do Niej.


Paradoksalnie, zdarza się, że taki ludzkowzględny "tradycjonalista" traci swoje stanowisko i tak (bo pseudobiskupowi nie spodoba się jakiś aspekt działalności rzeczonego – a nie zdołał przewidzieć, że ów właśnie może w oczach hierarchii Novus Ordo ostatecznie pogrążyć). Postawił względy ludzkie wyżej niż Pana Boga. Właściwie to należałoby napisać: dobrze Ci tak! Masz, czego chciałeś [w pełnym, przynajmniej nominalnie, posłuszeństwie pseudobiskupowi Twojej diecezji]!


Potwierdza się po raz kolejny zasada, że ktoś, kto stawia względy ludzkie wyżej niż Pana Boga, zdradza Stwórcę, a to, co mu się wydaje, że ugrał "po ludzku" – też wcześniej czy później ulegnie zagładzie.


P.S. Od czasu do czasu nachodzi człowieka taka myśl, że szkoda, iż z okazji (pseudo)pandemii sekta Novus Ordo nie pozamykała kościołów na dłużej. A może permanentnie. Może tym sposobemdo wiekszej liczby osób dotarłaby ta fundamentalna prawda, że – kim jak kim – ale Kościołem owi uzurpatorzy nie są.

19 sierpnia 2020

Czytanie ze zrozumieniem, czyli ręce opadają (Army of God i Eric Rudolph)

Śladem wiekowych już publikacji:
http://luckyluke7777777.blogspot.com/2007/11/anarchia-w-somalii-i-uwane-czytanie.html

Na mocno antyaborcyjnej stronie

https://www.armyofgod.com

cytuje się jako oskarżenie i dowód na niecne plany założycielki głównej amerykańskiej organizacji zajmującej się mordowaniem nienarodzonych cytat: "Nie chcemy, aby rozniosło się, że chcemy doprowadzić do zagłady społeczności murzyńskiej"

(We do not want word to get out that we want to exterminate the Negro population)

Sugestia autora strony: MS chce do takiej zagłady doprowadzić – tylko chciałaby swój plan ukryć.

Na tej samej stronie pod adresem

https://www.armyofgod.com/EricRudolphWhiteLiesEugenicsAbortionandRacism2.pdf

znajduje się analityczny esej / esejopodobna analiza autorstwa Eryka Rudolpha, w którym/której dobitnie wykazuje on, że cytat został wyrwany z kontekstu i (jakkolwiek idee i działania MS są godne potępienia) akurat ten cytat został opacznie i niechlujnie przed autora strony zinterpretowany i wykorzystany (Rudolph wykazuje to na str. 45).


Wydaje się, że (jest normal)nie

Mamy tendencję, by extrapolować to, co się widzimy wokół siebie, na cały świat nawet. Cóż, próbujemy otaczać się osobami normalnymi, więc może nam się zdawać, że... nie jest tak źle jak mogłoby się wydawać.

PoŚcineczki #50: Miś Pedzington, czyli obrzydzić wszystko. Dodatek: Dlaczego promocja pedalstwa i innych zboczeń?

Zabójcy piękna (beauty slayers) – przynajmniej tak im się wydaje, bo zabić go nie zdołają


Jak pokazywało pięknie zdjęcie z czasów PRLu: grupa tajniaków zamalowuje namalowany na murze napis: Prawdy nie da się zamalować. A jednak do dziś się tego próbuje.


Prawdy nie da się też całkowicie zakneblować. Do ilustracji tej tezy pięknie posłużyłoby foto z zamaseczkowanymi obywatelami. 


Prawdę o tym, że normalne jest małżeństwo, wierność i czystość też usiłuje się ze wzmożoną siłą atakować.

 

Próba wpisania wszystkiego, co (było) popularne, cenione, ważne w zboczoną narrację ma wpływać już na dzieci: zaczyna się tworzyć filmy animowane z ukazanymi w (na razie neutralnym – jako część rzeczywistości, od której nie mamy (i tak jak) uciekać; wkrótce – w pozytywnym) świetle bohaterami popełniającymi grzechy wołające o pomstę do Nieba.

 

[Próbowano nawet obrzydzenia Sherlocka Holmesa w uwspółcześniającym go serialu; sugestie zboczeń; dr Watson żyjący w konkubinacie etc. – w oryginalnym Sherlocku nie do pomyślenia].

 

Gdyby tak aktorzy czytali scenariusze ze zrozumieniem i te promujące niemoralność odrzucali, odmawiali występowania w szkodliwych produkcjach... Ale dominuje koncepcja: "zagrać w czymś ciekawym"; "playing evil guys is more fun". I gdzie znaleźć katolickiego aktora czy reżysera – albo nawet niekoniecznie katolika – ale niegłoszącego w nakręconym dziele niczego sprzecznego z Wiarą – skoro od lat 60., gdy moderniści przejęli hierarchiczną strukturę Kościoła, odstąpiono od wywierania nacisku na producentów i dystrybutorów filmów – nie groziło się im już od pewnego momentu bojkotem tego, co wypuszczali do kin (później: telewizorów; teraz: Sieci).

 

Zapowiadany w tytule dodatek (h/t: PN & R?):
 

Wśród powodów wzmożonych działań na rzecz promocji pedalstwa, innych zboczeń oraz życia z wyboru samotnego ("samodzielnego") ze szczególnym uwzględnieniem uprawiania nierządu, związków "bez zobowiązań" etc. nie należy lekceważyć i powodu ekonomicznego. Mogłoby się zdawać, że najlepszymi klientami są rodziny: ta jedyna rozrastająca się "od wewnątrz" komórka społeczna dostarcza coraz większej liczby konsumentów: rodzina obdarzona trojgiem dzieci przeciętnie wyda w sklepie więcej niż rodzice jedynaka, a na pewno niż osoba żyjąca samotnie (np. na pieluchy, jedzenie etc.). To prawda. Ale też jednak: rodzina taka kupi (zazwyczaj) jedno mieszkanie i jeden samochód. I posłużą one całej piątce, szóstce itd. Każdy natomiast żyjący samotnie (choćby nawet moralnie), a w szczególności osoby świadomie i dobrowolnie wybierające "indywidualny styl/tryb życia", by dać upust swoim chuciom – każdy musi kupić swój własny osobny samochód, swoje własne osobne mieszkanie etc. Interes w promowaniu zboczeń i życia samotnego mogą mieć zatem producenci rzeczy dużych i drogich.


Grass slayer / Zabójca traw / Schody donikąd?

18 sierpnia 2020

PoŚcineczki #8: Dlaczego wszystko sie spieprzyło (h/t: RAZ), czyli Niedoceniony sex (pozamałżeński)

FRED REED i ERIC RUDOLPH. Obaj (pisarze/publicyści) znakomici. I jakże celnie przedstawiający przyczyny upadku świata współczesnego.

A jednak...

Obaj w swoich publikacjach pośrednio przyznają, że w (znaczny) sposób się do tego przyczynili.

I nie mówimy tylko o kradzieżach, jakich dopuszczał się Reed. (https://www.unz.com/freed/when-i-was-tom-sawyer-326/)

Żyli jednak w świecie, w którym dopuszczano się stosunkowo powszechnie grzechu może i nie najcięższego, ale tego, który – zgodnie ze słowami Maryi z Fatimy – skazuje na piekło najwięcej osób.

Fred Reed żyje od lat w konkubinacie i zdarza mu się stosunkowo regularnie wychwalać to rozwiązanie, niekiedy pod płaszczykiem krytyki Amerykanek pod względami wszelakimi.

Ten sam Reed, uprawiający (szczególnie w serii How We Were) poezję prozy na poziomie zbliżającym się do poziomu Pawła Schulta (choć w innym nieco stylu), tak pisze o miejscu pozamałżeńskiego współżycia płciowego w życiu nastolatków:

Sex had occurred to us, but didn’t occupy our thoughts except when we were awake. The girls were shapely, neither fat nor emaciated, without such signs of mental disturbance as anorexia and bulimia, which had not been invented. We were not sexually supervised. A large, emptyish county with lots of woods offered many places where a couple could park discreetly at night, and we did. Oh yes. In nearby Fredericksburg there was that old American standby, the drive-in theater, colloquially known as the Finger Bowl. We engaged in much experimentation, some sex, many happy memories, and few pregnancies. No rapes and, among the boys, no disrespect (as distinct from lust) for the girls. It wasn’t in the culture.


Czyli w sumie: fajnie było, wszyscy się szanowali, a że grzeszyli przeciw szóstemu przykazaniu – drobiazg! Taki przypisik do dawnego wspaniałego świata.

A to właśnie preludium i przyczynek, do tego, co mamy dziś. A dziś mamy znany ze znanego cytatu burdel i serdel.

 

Z kolei Eryk Rudolph tak wspomina swe młodsze lata:

Nantahala came as a huge culture shock. In Florida, I had attended an elementary school and then a
middle school. In Nantahala there was only one school with about 150 students, 15 kids in each grade.
South Florida schools were diverse, and racial conflict was the norm. Nantahala was racially
homogenous; fights were rare.


I used to play football and baseball in Florida. In Nantahala there was only one sport.
Unfortunately it was the one sport I sucked at: basketball. White kids simply didn’t play basketball in
Florida. I joined the school team anyway. You had to play basketball to get the girls. I went steady with
practically every pretty girl in my grade — all three of them.


Basketball games were a big deal. It seemed like the entire community gathered in the school’s
gym to watch the games. There were three teams and three games. While the other teams played, we
would “go down the hall,” to a hidden recess next to the restrooms, with the girl of our choice. It was all
very 1950s; I loved it.

(s. 79)


Podobało mu się i jeszcze nie omieszkał o tym kilkadziesiąt lat później napisać. Czyli w sumie fajnie, ekscytująco, "w stylu lat pięćdziesiątych".

 

Obaj – Reed i Rudolph – położyli w części podwaliny pod świat, w którym naczelną zasadą jest poszukiwanie możliwie szybkiej gratyfikacji emocjonalnej bez oglądania się na Boże przykazania. Obu, piórem i/lub (innym) czynem walczącym z następstwami (również) swoich czynów, niekoniecznie starcza wyobraźni, by dostrzec, w jaki sposób i w jakim stopniu do zaistniałej sytuacji sami się przyczynili.

"Jesteśmy największym deweloperem w Finlandii. Możesz nam zaufać". (Uff-uff! – zawołali Indianie)

 Takie hasełko reklamowe na ogrodzeniu nowobudowanego osiedla. Gdyby byli do bólu szczerzy i nie owijali w bawełnę mogliby napisać: "Wstydźcie się, że sami nie umiecie budować. Musimy wam taśmowo wtłuc w krajobraz te nudne jak flaki z olejem biało-czarne domiszcza, bo sami nie dalibyście rady sklecić nawet nędznej chałupinki". A może, kurczę blade, doprowadziliśmy się już do tego stanu, że pisząc takie słowa mieliby rację?

Pieskie życie: Nie krzywdź! – Nawet nie bardzo bolało... (Kern "Ferdynand wspaniały")

 

W roku 1963 (pierwsze wydanie) można było to jeszcze napisać. W roku 1976 (z którego pochodzi sfotografowane wydanie książki) jeszcze też...

17 sierpnia 2020

A gdyby tak?: Cicha reklama w radiu, antyautobusowy autobus

Czy którakolwiek stacja radiowa zgodziłaby się na to, aby w ramach wykupionej na jej antenie reklamy reklamodawca wyemitował... ciszę? Minutę ciszy na przykład. Czy to działanie na szkodę radia, bo potencjalni słuchacze trafiwszy na daną częstotliwość mogliby sądzić, że stacja nie nadaje – i przełączyliby się na konkurencję!

 

Czy którykolwiek właściciel autobusu zgodziłby się umieścić na nim z tyłu reklamę głoszącą: "Nie jeździj autobusem. To szalenie nieekologiczne i nieekonomiczne. Wybierz auto"? Skoro reklamy aut jako takich można na pojazdach komunikacji miejskiej zobaczyć?...

PoŚcineczki #24: Film dla dorosłych czy dla wszystkich / Post tak nienawistny jak nie-boski

Pornotradycja.



 Śladem naszych nienawiści:

http://wiwopowiwo.blogspot.com/2018/01/wielki-post-nienawistny.html

http://wirtualnewydawnictwowiwo.blogspot.com/2018/01/dopisanie-pieko-i-nienawisc.html

http://wirtualnewydawnictwowiwo.blogspot.com/2017/06/idee-narodowosc-maja.html

 

Cóż to jest – ten "film dla dorosłych"? Jeśli pokażę dziecku film moralny, to – nawet jeśli zrozumie go dopiero po latach – w niczym mu nie zaszkodzi. Jeśli obejrzę w samotności film "nieprzeznaczony dla dzieci", "film dla dorosłych" – to wyrządzam sobie wielką szkodę, choć może niekoniecznie od razu należałoby mi uwiązać u szyi młyński kamień (bo dziecko od oglądania tego badziewia uchroniłem).

 

Trwa proces osłabiania w nas odporności na filmową niemoralność. Obejrzymy przecież "niewiele golizny", bo cały serial wydaje się fascynujący. "Nawet nie ma w nim za dużo [podkr. moje] pornografii" – jak powiedział pewien 'tradycjonalista'. Nie "za dużo" – tylko troszkę?
 

"Niewinne" żarty – kolejny temat. Wulgarność, która wkrada się do języka do tego stopnia, że na przykład żurnalistyczny pseudocelebryta, znany niegdyś jako autor znakomitych powieści o Polsce, świecie i wszystkim, szafuje sprośną mową zupełnie otwarcie – to jest właściwie wyznacznik bycia cool i warunek porozumienia ze współczesnymi odbiorcami.

 

Sed contra:

Czytanie z Listu świętego Jakuba Apostoła.
Jk 1:22-27
Najmilsi: Bądźcie wykonawcami słowa, a nie tylko słuchaczami, oszukującymi samych siebie. Bo jeśli kto słucha słowa, a nie wypełnia go, podobnym będzie do człowieka przypatrującego się naturalnemu swemu obliczu w zwierciadle, gdyż przypatrzył się sobie i odszedł, a niebawem zapomniał, jaki był. Kto zaś wniknął we wzniosłe prawo wolności i wytrwał w nim, stał się nie tylko zapominającym słuchaczem, ale wykonawcą dzieła: ten będzie błogosławiony dla czynu swego. A jeśli kto mniema, że jest pobożny nie powściągając języka swego, lecz zwodząc serce swoje, tego pobożność próżna jest. Czystą i nieskalaną pobożnością wobec Boga i Ojca jest nawiedzanie sierot i wdów w utrapieniach ich i strzeżenie samego siebie od zmazy tego świata.


P.S. Nie zaryzykujemy tu tezy, że niebezpieczniejsze od pornografii serwowanej tak wprost i nie ukrywającej się za parawanem "artyzmu" są te popularne produkcje, w których występuje "ograniczona" ilość pornografii, przedstawiania ciała ludzkiego jako towaru, łamania intymności, wulgarności, prymitywizmu – ale kto wie?

16 sierpnia 2020

Pieskie życie: Ugryziony w parku (Mieszkańcy Santander NIGDY nie pozostawiają nierozwiązanych problemów)

Byłem świadkiem:

idzie para starszych państwa obok ławki w parku. Na ławce właścicielka psa. (Właściciel bawi się z córeczką na placu zabaw opodal). Przy jej nodze (być może uwiązany do ławki – nie pamiętam) pies z gatunku małego szczekliwego dziadostwa. Starsi państwo mijają ławkę. Pies od przed chwilą mocno ujada. I wreszcie – cap! Chwyta starszego pana zębami za nogę! Grymas bólu. Znak zębów na kostce. Wyraz pretensji na twarzy:


– Czy na pewno szczepiony?


Pani twierdzi, że tak. Ale dowodu nie ma. Woła mężusia.


– Może świadectwo szczepienia jest w domu...


Jeszcze chwila przepychanki słownej. Wzajemne tłumaczenio-pretensje. Wreszcie starszy pan macha ręką, odchodzi z towarzyszką, rzucając jeszcze coś na odchodne.

 

Przypomniało mi się: JAK TO SIĘ ROBI W SANTANDER

 

Mieszkańcy Santander NIGDY nie pozostawiają nierozwiązanych problemów.

 

http://wirtualnewydawnictwowiwo.blogspot.com/2015/08/swiete-prawo-wasnosci.html


Nie odpuszczałbym! Podjudzanie durnych właścicieli do nonszalancji, uczenie ich bezkarności.


Inna sytuacja: autobusowy dialog między dwiema niezbyt kulturalnymi dziewojami w podartych dżinsach:

– Wiesz co: i ten psiak mnie ugryzł! Rozmawiam potem z Markiem [bo

 to pies kumpla]: Szczepiony oczywiście? A Marek sprawdził w domu i mówi: nie! A ja: O, k...!

I obie dziewoje w śmiech.

No, boki zrywać!

Osiedlowa Milky Bar


Cf. Forova Milky Bar z serialu X-Files. Która to z kolei nazwa baru jest aluzją do nazwy z niekoniecznie godnych polecenia filmu i powieści. Ale wiemy, o które chodzi i to jest miarą naszego zanurzenia w ten świat.


Nb. inna myśl okołofilmowa: w tzw. dawnych (czy naprawdę tak dobrych?) czasach końcowa scena filmu Some Like It Hot mogła bawić – ten klasyczny cytat: "Nie możesz się ze mną ożenić – jestem mężczyzną!". Dziś niektórym mógłby wydać się niezrozumiały. Bo jakże to?


Czarno-biały klasyk czarnej komedii Arszenik i stare koronki z ciociami eutanującymi "biednych staruszków" i Teddym Rooseveltem pogłębiającym kanał panamski – dziś, w dobie samobójstwa na życzenie raczej jako proroczy czarny sen niż coś śmiesznego.

 

Hipokryzja maseczki

 Z serii Wierzcie - nie wierzcie: pani przykleja właśnie wezwanie głoszące: UŻYWAJ MASKI OCHRONNEJ.

Komuś nie spodobał się punkt wymiany książek

 Może proponowane pozycje były bez wyjątku niemoralne. W takim razie rozumiemy (można było tez spalić).

Pieskie życie: Z psem na bazarze

American style
 

Kto zaręczy, że podczas wizyty na bazarze psiul nie wsadził mordy, nie obwąchał, nie obślinił, nie obsikał mijanych towarów? Pchają te pyski w ziemniaki, w sałatę, we wszystko, w co zdołają. A głupia właścicielka (główna, a właściwie jedyna odpowiedzialna, bo pies to tylko nierozumne zwierzę) wcale zwierza nie powstrzymuje. Wolnoć, Tomku, w cudzym domku. Won z bazarów!

Pieskie życie: I co nam zrobicie?


 ...jeśli złamiemy ten zakaz? (Psie kupy na placach zabaw już też są; siki od dawna). O potłuczonym szkle, puszkach po piwie (zgniecionych lub nie) już nawet nie wspominamy.

Wszystko trzeba robić samemu: kupić dom z obejściem, zrobić swój własny prywatny zamknięty plac zabaw i wpuszczać tam tylko tych, których mielibyśmy ochotę tam gościć.

12 sierpnia 2020

Co by było gdyby...? (Ceteris paribus)

Liczne rozważania historyczno-polityczne z gatunku "Co by było, gdyby w 1939 r. pójść w sojuszu z Hitlerem do ataku na Sowiety?" (a niekiedy w domyśle: "i należało tak zrobić") cierpią na poważną właściwość: opierają się na przeświadczeniu, że wszystkie zmienne stanowiące konsekwencję wyboru innego niż ten, który faktycznie się dokonał, pozostaną takie same jak te, które rzeczywiście nastąpiły w wyniku decyzji, którą znamy.


A tymczasem wygląda na to, że jedynym pewnikiem pozostają niezmienne zasady moralne, które pozwalają unikać rozważań typu "Lepsi zbrodniarze brunatni czy czerwoni? Z którymi by tu wejść w komitywę?..." i postępować w oparciu o pytanie: "Czy to, co zamierzam zrobić, jest dobre?".

3 sierpnia 2020

Gdy dziecko krzyczy, a gdy pies szczeka... (Pieskiego życia ciąg dalszy) (Spsiałe społeczeństwo)

Śladem naszych nieznajomych:

Gdyby Prymityw oraz inni kompani z naszej kompanii ciskali kamieniami, racami albo czym tam jeszcze w okna, balkony i tarasy właścicieli psów, którzy pozwalają im o dowolnej godzinie dnia i nocy (a szczególnie nocy) ujadać na całą okolicę, zaraz podniosłyby się głosy oburzenia: A gdy dziecko płacze, to od razu mam prawo atakować fizycznie je lub jego opiekuna?

Pytanie zasadne, pod warunkiem postawienia znaku równości między psem a człowiekiem (choćby bardzo młodym).