DR JEKYLL I MR HYDE. Interesujące zjawisko: gra do dziś wielu, którzy zaczynali jako dzieci, potem grają dalej, mają po czterdzieści-pięćdziesiąt lat i dalej grają swoje. Była taka, nomen omen, gra (karciana, nie komputerowa) pt. Game of Life (polska wersja nazywała się bodaj Gra w życie). Ta jest: kluczowe słowo: GRA.
Dyskusja dotyczyła przewag gier produkowanych współcześnie nad tymi dawniejszymi. Nowsze – wiadomo – lepsze. Ale nie tylko grafikę mają lepszą. Doznania poznawcze w jej zakresie to przecie tylko opakowanie – i tu się zgadzamy. Zasadniczą przewagę (wybranych) nowof lszych gier ma stanowić zakres "wolności", z jakim styka się gracz. Stopień "otwartości" świata przedstawionego w produkcji (czyt. danej grze).
Taki Deus Ex, o którym myślimy z rosnącym podziwem \http://wirtualnewydawnictwowiwo.blogspot.com/2016/12/l7-12-idee-wolnosciowe-w-kulturze.html\, przypominał bardziej książkę lub film niż współczesną grę. Fabuła zasadniczo liniowa. Poprowadzenie gracza pewną przewidzianą z góry ścieżką. Mimo że autorzy DX zamierzali "stworzyć" "świat" maksymalnie "otwarty", ograniczyły ich możliwości techniczne komputerów u progu XXI wieku. I to ich, paradoksalnie, uratowało przed popadnięciem w indyferentyzm. Nie da się bowiem w Deus Ex popełnić dowolnego bezeceństwa i dołączyć do każdej, najbardziej nawet szatańskiej frakcji (po polsku: stronnictwa). Za mało mocy obliczeniowej... Więc klasyk (czyt. klasyczne dzieło) wyszedł Warrenowi Spectorowi i jego współpracownikom niejako mimo woli. Dziś pewnie z radością witaliby i tworzyliby gry maksymalnie "otwarte"... Nie tylko otwarta Rzeczpospolita, lecz otwarty na oścież cały świat przedstawiony. Takie czasy.
Cóż zatem można zarzucić "wolności" i "otwartości" cechującej współczesne gry? Otóż te właśnie "wolność" i "otwartość"! – czyli zezwalanie graczowi, by czynił to, co mu się podoba, nie bacząc na prawdę. Im mniej ograniczeń, tym lepiej. W im inteligentniejszy sposób da się "oszukać"/wykorzystać silnik gry, tym ciekawiej.
"Wolność" i "otwartość" gier jako cecha analogiczna do osławionej "wolności religijnej". Robisz, co chcesz. I tak jest dobrze, i tak. To jest być może "droga uprzywilejowana", ale jest tyle dróg, ilu graczy. "Cokolwiek czynisz, czyń odważnie, a patrzaj interesującego końca gry". Niekoniecznie: dobrego, prawdziwego. Albo zanurz się w "doświadczenie" i nie dąż do ukończenia gry. Żyj nią. Żyj z nią.
Ponadto zaś:
Imitowanie świata rzeczywistego bez odniesienia do jego Twórcy. Tworzenie iluzji realiów dla iluzji realiów, bo nie dla Prawdy przecież.
W zamyśle twórców zachęcanie gracza do traktowania gry jako zastępczej rzeczywistości bez odniesienia do konsekwencji popełnianych czynów – konsekwencji doczesnych i wiecznych. Wstęp do mylenia gry z życiem, a życia z grą.
Cóż zatem nam czynić?
Nie odżegnywać się od każdej gry komputerowej jako takiej.
Od
czasu do czasu sięgnąć po grę jak po książkę czy film. Dla
zbudowania się, jeśli jest budująca. (Zadać sobie pytanie: Czy dzięki graniu w tę grę staję się lepszy?).
Lecz nigdy dla odrealniania się.
Nigdy dla pozwolenia sobie na coś, na co w życiu nigdy byśmy sobie nie pozwolili", bo tu można". Bo da się przechodniów porozjeżdżać, niewiasty zaś lekkich obyczajów zapoznać. "Wiem, kocham przecież moją żonę i dzieci, a to jest «tylko gra»". (Cf. Cyferplan opisany tu: http://wiwopowiwo.blogspot.com/2021/02/nieznajomi-zency-trz3j-panstwo.html).
Nigdy dla zastąpienia rzeczywistości, z którą nie mamy do czynienia, bo nam się nie chce, łatwizną. "Strzelanki" (Nb. Shooter – tak brzmiała robocza koncepcja tytułu Deus Ex). A kiedy miałeś po raz ostatni w ręku oręż namacalny, prawdziwy? Wirtualne strzelnice. Wirtualna Polska, wirtualne życie. Brave New World na własne życzenie. Bo przeżycia, emocje, "doświadczenie" (z) gry.
Kurczę blade, naprawdę zamiast kopać w FIFę, za każdym bez wyjątku razem wolę iść pokopać prawdziwą piłkę. Zamiast oddawać choćby jeden strzał z BFG, pójść na strzelnicę.
Zamiast Minecrafta wykopać szpadlem dołek pod sadzonkę.
Zacząć wreszcie żyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz