6 września 2020

REDinterpretacja: De mortuis nil nisi veritatem

Nie Polska jest najważniejsza, ale chrzest




AutoKomentarz do Żeńców DwócH: Cienia łowcy

http://wiwopowiwo.blogspot.com/2020/07/zency-dwaj-stroz-brata-swego.html



Ze szczególnie serdecznym podziękowaniem

dla Pani Urszuli Juhanowicz,

która swego czasu poczyniła niezwykle celną uwagę:

w tzw. debacie publicznej na dowolny temat

nikt nigdy nie powołuje się na Pana Boga,

nauczanie Kościoła, przykazania;

nawet ci, których bierzemy za "naszych",

używają argumentów wyłącznie

"ludzkich", "świeckich".

W ramach tzw. debaty publicznej

Pan Bóg i Jego prawa zostają poza nawiasem.



Rzekł Dębski w sercu swoim: nie masz Boga. I tak też działał. I to też głosił. I, o ile nam się zdaje, nikt nigdy w żadnej debacie przeciw niemu nie powiedział mu prosto w twarz, że dzieci, które umrą wkrótce po urodzeniu, mordować nie wolno nie tylko ze względu na piąte przykazanie (to oczywiste) – ale trzeba dołożyć wszelkich starań, by urodziły się żywe, aby je ochrzcić, bo dziecko ochrzczone, które umiera przed uzyskaniem używania rozumu, na pewno dostępuje zbawienia. Czy wieczna szczęśliwość w Niebie razem ze Stwórcą to kategoria, która współczesnemu człowiekowi w ogóle cokolwiek mówi?



Kto z obecnego personelu medycznego obecnego w pierwszych chwilach życia dziecka poza brzuchem matki wie (przy nieobecności lub bierności ojca), w jaki sposób ważnie ochrzcić dziecko?



Krótkie przypomnienie: ważnego chrztu może udzielić każdy (również niekatolik, który ma intencję czynienia tego, co czyni Kościół): polewa głowę chrzczonego wodą i mówi: "Ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego". Jak najbardziej można udzielać sakramentu w języku narodowym; w opowiadaniu zastosowano kanoniczną wersję łacińską dla podkreślenia wagi sprawy.



Tytuł Cień łowcy pierwotnie (to znaczy jeszcze na kilka sekund przed ostateczną publikacją) brzmiał: Dzień łowcy (aluzja do Nocy łowcy Laughtona).



Żołędny i Dębski. Dębski też występuje (jako patron oddziału), więc Żołędny nim nie jest, ale naśladuje go, uznaje za swojego mistrza. Nazwisko też do "lekarza od cudu przeżycia" nawiązuje. Oraz, oczywiście, do wiadomo kogo żołędnego.



[Polog] nawiązujący do nazwy (następującego zresztą chwilę później enderopodobnego) Prologu sygnalizuje zakończenie całego opowiadania i najważniejszy temat: udzielanie chrztu dzieciom zagrożonym śmiercią. Przypomina. Nb. słowo "połóg" bez polskich znaków brzmi właśnie "polog", więc można wziąć to za sygnał, że do porodu dojdzie, dziecko urodzi się żywe.



"Dobiega końca dramat małej Ali, nastoletniej ofiary gwałtu, u której dziecka zdiagnozowano nieuleczalną chorobę..." – – – "...renomowanego szpitala orzekł jednogłośnie, że ciąża może zagrażać zdrowiu, a nawet życiu młodocianej matki..." – – – "...minister zdrowia też nie ma wątpliwości..." – – – "...prawo jasno stanowi, że...".

Skumulowane. Kumulacja – wszystkie przypadki, w których prawo państwowe oparte o "kompromis aborcyjny" pozwala mordować – w jednym. A jednak... mordować nie wolno.

..." – – – "... = S O S ; urywki doniesień medialnych, przez które przebija wołanie o pomoc



Paulus – student medycyny, wielka nadzieja, więc wie jak "bezpiecznie" amputować części ciała; sugestia, że jednak nie samookaleczył się (choć niektórzy może byliby do tego w obronie dziecka nienarodzonego zdolni), ale "zorganizował" obcięty palec w inny sposób. (I can get you a finger).



Piotr to dojrzały już Piotruś z Żeńców, brat Justyna. → Piotr Rozłucki

 

Piotr odwołuje się do brata ("Czy współpracować? Czy wtajemniczać? Czy aż tak ryzykować? Brat nigdy tak nie robił."), który w jakimś zakresie w procesie wychowania zastępował mu ojca.



Czy prolog to dialog wewnątrz głowy Piotra czy dialog między Piotrem a Pawłem? – na razie pozostawiamy to pytanie bez odpowiedzi. Rozważaliśmy, czy Piotr i Paweł to nie ma być jedna i ta sama osoba. Nasi bohaterowie są do siebie na tyle podobni, że Piotr wpadający z rewolwerem do sali operacyjnej może uchodzić za Pawła. Paulus musi się dalej ukrywać, bo gdyby ujawnił się przed ochrzczeniem dziecka Ali, mogliby je wciąż zamordować.



Linki "lukowe" związane z opowiadaniem (nie pod całą zawartością poniższych Redakcja by się dziś podpisała, ale pod większością tak):



http://luke7777777.blogspot.com/2007/07/przedludzie-i-aborcja-w-spoeczestwie.html

http://luke7777777.blogspot.com/2008/09/dobre-zasady-s-po-to-eby-si-ich-trzyma.html

http://luckyluke7777777.blogspot.com/2008/12/myli-do-uczesane-dobre-zasady-s-po-to.html



Krzyki słyszalne i niesłyszalne. Nawiązanie do Niemego krzyku.



Romuald Dębski: "Lekarz od cudu przeżycia". On oczywiście powiedziałby, że dołoży wszelkich starań, aby przeżyło każde dziecko, którego matka chce, aby przeżyło – on tylko wykonuje wolę pacjentki (że o ojcach już nie wspomnę). Ale jeśli nie chce, żeby przeżyło (odbiera mu tym samym szansę na chrzest) i morduje, to też się tego podejmie (w ramach posłuszeństwa prawu cywilnemu).



Nawet gdyby Dębski uratował tysiące istnień ludzkich, a z powodu jednego tylko morderstwa na nienarodzonym człowieku (albo innego przestępstwa przeciw Prawu Bożemu) umarł w stanie grzechu ciężkiego – znajduje się w piekle.



Po co jest Sąd Ostateczny, skoro zaraz po śmierci na sądzie szczegółowym wieczny los człowieka jest już znany? Św. Tomasz tłumaczy, że – choć ktoś już umarł – skutki jego działań trwają – aż do końca świata; a zatem założona przez R. Dębskiego Dębski Clinic zajmująca się m.in. in vitro wciąż działa; skutki jej działań trwają. Nowi lekarze, nowi laboranci, coraz to kolejni ludzie zaangażowani w niemoralne działanie "kliniki".



W opowiadaniu nie ma słowa "żona", jest "Marzenna", bo – podobnie jak Marzena Dębska w oczach Bożych tj. obiektywnie rzecz biorąc żoną R. Dębskiego nie była (była cudzołożącą z nim kochanką, konkubentką; mimo wszystkie kłamstwa, jakie na ten temat powiedział uchodzący powszechnie za kapłana katolickiego W. Drozdowicz podczas "mszy" pogrzebowej za spopielonego profesora) – Marzenna nie jest żoną Rajmunda Żołędnego.





Ilustracja na koniec tekstu: zdjęcie patrona oddziału ukazane jako zniszczone na kształt wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej. Czy Piotrowi rzeczywiście dane było dokonać symbolicznej dewastacji portretu? Tego nie rozstrzygamy.

Kolor "szram" na konterfekcie Dębskiego taki sam jak kolor otoczki mikrofonu, przed który nagadał tyle kłamstw.

Okulary jakby unoszące się w powietrzu.

Czarna aureola – anioł śmierci. A może: pan życia i śmierci. Umywający ręce: "zrobię to, czego oczekuje ode mnie pacjentka" (o ojcu dziecka nigdy nie wspominając).



Jak można być tak mądrym i tak głupim jednocześnie?



Text nosi fragmentami znamiona quasi detektywistycznej zagadki. Celowe niedopowiedzenia.

 

Piotr/Paweł z ukośnikiem – trochę eksperyment literacki, ale z drugiej strony zdanie PRAWDZIWE O KAŻDYM z bohaterów Z OSOBNA.



W opisie "porwania" Pawła pojawia się wielokrotnie słowo "auto" w różnych odsłonach; sugestia: nastąpiło AUTOPORWANIE.



Kto wszedł z rewolwerem do szpitala? Domyślności Czytelników pozostawiamy.



"Szedł takim krokiem, że gdyby ktoś przyjrzał mu się dokładniej, mógłby stwierdzić: idzie wziąć zakładnika". ALE WSZYSCY PATRZĄ W TV i nikt go nie zauważa. Patrz: końcowa scena Truman Show.



"Właśnie donosili o tym, co właśnie działo się paręnaście metrów stąd" (nie: "paręnaście metrów obok") → wprowadzenie dynamiki; jesteśmy w środku akcji



"Ale Paulus był dzieckiem/dziełem ich wspólnej miłości". → Któż to mówił, że chciałby w książce napisać, że "lekarz powinien kochać pacjenta", ale nie może tego zrobić, bo "miłość" to najbardziej sprostytuowane słowo naszych czasów?



"Ta sama Polska, która żyła kolejno – któż to zliczy – zawaleniem się dachu hali pod śniegiem jak wieży w Syloe (przez kolejny tydzień wszyscy skrzętnie odśnieżali własne domostwa), umieraniem himalaisty pod kaszmirskim szczytem, udzielaniem rozgłosu jawnemu mordercy i cudzołożnikowi, który latami publicznie uwłaczał Panu Bogu, twierdząc, że bardziej trzeba słuchać ludzi niż Jego, po czym umarł."

Czyli jakaś fascynacja śmiercią (bo wszystkie trzy wspominane historie kończą się zgonami), ale ekranową, niedotykalną, odległą – "nie mnie to trafiło".



W ostateczności jest gotów nawet Żołędnego pocałować. Prawie jak Judasz.



"Telefonu, oczywiście, nie zabierali". (Piotr ani Paweł).



"Szara" koperta nb. wcale nie jest szara tylko brązowa (więc skąd ta myląca nazwa?).



"Wszystkie te myśli przebiegły mu przez głowę znacznie szybciej niż którykolwiek z nas, Drodzy Czytelnicy, zdołał przeczytać powyższy akapit".

Bo autorowi też zdarza się czytać własny text po raz kolejny. I kolejny. I kolejny. Ale i tak wszystkich błędów sam raczej nie zauważy. Więc prosi o asystencję – Bożą, jak również czytelniczą.



"Sprawa tej głupiej smarkuli i jej bachora". Prawdziwy stosunek do pacjentów. Kwestia nazw: aborcje dokonywane w Szpitalu Dzieciątka Jezus; nazwa do zbrodni pasuje jak ulał, nieprawdaż?



Kiedy do zjednoczonych redakcji dotarły pierwsze zdjęcia..." → por. / h/t: Ziemkiewicz Kataryniarz



Ef 15:

15 Patrzcież tedy, bracia! jakobyście ostróżnie chodzili, nie jako niemądrzy, ale jako mądrzy,

16 Czas odkupując, iż dni złe są.



"Paweł wykąpał się, zjadł obfite śniadanie (ryba na zimno, kluski z makiem – świąteczne pozostałości), nieśpiesznie wynitkował i umył zęby (bardzo dokładnie – dbał o higienę!), spakował swojego ulubionego wisporta (nieco bardziej wyładowany niż zwykle) i ruszył".

Styl uwag w nawiasach i sam fakt ich pojawienia się w tekście nawiązują do stylu M. Musierowicz.



Stracić wnuka [jak na szafocie] chciała szczególnie babcia; dziadek milczał. Kiedy dowiedział się o decyzji, tylko pisał coś palcem na papierze. → zdecydowano "za niego", mężczyzna nie podejmuje walki, nie próbuje formułować ani forsować słusznej decyzji.



Contra Dębski et al.:

Straszenie katolickim państwem wyznaniowym, które – niespodzianka! – jest jak najzupełniej zgodne z nauką Kościoła, a nawet przezeń postulowane.



Bezpośredni impuls do napisania Żeńców 2: wypowiedzi Dębskiego o Chazanie; Dębski w ogóle nie bierze pod uwagę rzeczywistości duchowej.



Dedykacja dla Shelley Shannon, prawdziwej bohaterki, która za skuteczne działania pro-life przesiedziała niemal pół życia w więzieniu.


ZDĄŻYĆ DO PANA BOGA


Powtórzmy na koniec tezę i motyw napisania Żeńców dwóch:

Nie po to trzeba dołożyć wszelkich starań, aby każde dziecko rodziło się żywe, żeby cierpiało i umarło w męczarniach, w ramionach rodziców, "umarło z godnością" itd., ale po to, by zdążyć je OCHRZCIĆ.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Vox populi, vox Dei?

Szukanie

Archiwizowanie

Dla odwiedzających