Przecenia się wpływ Strajku Kobiet na strajk przedsiębiorców. Bez feministek na ulicach o restauratorach nie byłoby dużo głośniej – na co wskazują wielotysięczne manifestacje SPRZED wyroku Trybunału, przez większość społeczeństwa skwitowane bezradnym, współczującym "aha"; jak przeważnie bywa z protestami mniejszych grup w Polsce. To prawda, że jest coraz gorzej - ale 99% osób, z którymi poruszyłem ten temat, demaskuje wyrok TK jako odwracanie uwagi od sytuacji gospodarczej (o Pitoniu w ogóle nie słyszeli).
Nie jest i
nie było tak, że studentki kulturoznawstwa, rozumiejące ten mechanizm,
odrywają się nagle od stutysięcznego strajku kobiet, żeby zasilić
znacznie mniej liczne szeregi przedsiębiorców. Nie jest też tak, że te
same studentki – gdyby miały prawo aborcji nawet do 9 miesiąca –
maszerowałyby dzisiaj z Tanajną; w najlepszym razie oglądałyby urywki z
protestów na smartfonach aż do nadejścia dyktatury, o której mówi SZA.
(Nie wspomnę, że większość kobiet, z którymi rozmawiam, myśli, że
wprowadzono całkowity zakaz aborcji; tymczasem ustalono relację
przesłanki eugenicznej do dotychczasowego orzecznictwa – i w ramach
uspokajania konfliktu na to także należy zwracać uwagę).
Powoływanie
się na sojusze i kompromisy "dla ratowania Polski" nie ma sensu – bo
oprócz skutecznych sojuszy i kompromisów bywają także fatalne; zwłaszcza
w kwestiach etycznych, czego przykładu dostarcza nowsza historia
zarówno Kościoła, jak i Polski. Czym innym jest przymierze dwóch armii, a
czym innym podlizywanie się wrogowi w imię improwizowanych celów. Gdyby (trawestując Pitonia) Jagiełło powiedział pod Grunwaldem "ani zwrotki
Bogurodzicy, bo zniechęcimy Tatarów", to pewnie zostałby z samymi
Tatarami. Pojednanie i deeskalacja chaosu jest potrzebna – ale nie za
cenę beztroskich ustępstw wobec ruchów, które od początku istnienia
życzą nam zagłady, mają nieograniczone wsparcie finansowe, w
przeciwieństwie do nas dokonują ciągłej skutecznej ekspansji i nie
wycofują się z raz zdobytych przyczółków.
Jest
na facebooku dużo stron, które bezmyślnie jątrzą spór, ekscytując się
Wyrokiem (z którym zresztą trudno coś teraz zrobić) – i to należy
deeskalować. Ale jeśli Pitoń nawołuje prawie codziennie, żeby nie brać
udziału w tej szopce, to tym bardziej nie należy podawać ręki kobietom
żądającym prawa do pełnej aborcji "bez granic". W konsekwencji zamiast
typowej wojny między konserwatystami i lewakami może powstać nowy
podział po prawej stronie – łagodnym tego obrazem jest ta
korespondencja, która w innych warunkach nie musiałaby mieć
koleżeńskiego charakteru.
Nie ma prostego
przełożenia "wydajny gospodarczo kraj = mało aborcji, biedniejszy kraj =
dużo aborcji". To jest wypadkowa wielu czynników, wśród których jeden z
kluczowych i najbardziej wrażliwych stanowi po prostu mentalność. Jeśli
niedługo trzeba będzie zawierać sojusze ze szkodą dla niej to trzeba
dokładnie wiedzieć, jaki jest cel, czy jest realistyczny i jak go
osiągnąć. Państwo o 5% mniej zrujnowane, za to z rosnącym przyzwoleniem
dla zabijania dzieci mnie nie przekonuje – a układanie się
przedsiębiorców z feministkami nie da pewnie nic.
"Cała
narracja o aborcji jest fałszywa" - pełna zgoda; co nie implikuje
konieczności bezkrytycznego zgadzania się na specyficzną optykę Pitonia.
Tomasz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz