11 lutego 2021

Pokłosie ŻEŃCÓW TRZ3CH: "Ani zwrotki Bogurodzicy, bo zniechęcimy Tatarów"

 

Przecenia się wpływ Strajku Kobiet na strajk przedsiębiorców. Bez feministek na ulicach o restauratorach nie byłoby dużo głośniej – na co wskazują wielotysięczne manifestacje SPRZED wyroku Trybunału, przez większość społeczeństwa skwitowane bezradnym, współczującym "aha"; jak przeważnie bywa z protestami mniejszych grup w Polsce. To prawda, że jest coraz gorzej - ale 99% osób, z którymi poruszyłem ten temat, demaskuje wyrok TK jako odwracanie uwagi od sytuacji gospodarczej (o Pitoniu w ogóle nie słyszeli). 


Nie jest i nie było tak, że studentki kulturoznawstwa, rozumiejące ten mechanizm, odrywają się nagle od stutysięcznego strajku kobiet, żeby zasilić znacznie mniej liczne szeregi przedsiębiorców. Nie jest też tak, że te same studentki – gdyby miały prawo aborcji nawet do 9 miesiąca – maszerowałyby dzisiaj z Tanajną; w najlepszym razie oglądałyby urywki z protestów na smartfonach aż do nadejścia dyktatury, o której mówi SZA. (Nie wspomnę, że większość kobiet, z którymi rozmawiam, myśli, że wprowadzono całkowity zakaz aborcji; tymczasem ustalono relację przesłanki eugenicznej do dotychczasowego orzecznictwa – i w ramach uspokajania konfliktu na to także należy zwracać uwagę).

Powoływanie się na sojusze i kompromisy "dla ratowania Polski" nie ma sensu – bo oprócz skutecznych sojuszy i kompromisów bywają także fatalne; zwłaszcza w kwestiach etycznych, czego przykładu dostarcza nowsza historia zarówno Kościoła, jak i Polski. Czym innym jest przymierze dwóch armii, a czym innym podlizywanie się wrogowi w imię improwizowanych celów. Gdyby (trawestując Pitonia) Jagiełło powiedział pod Grunwaldem "ani zwrotki Bogurodzicy, bo zniechęcimy Tatarów", to pewnie zostałby z samymi Tatarami. Pojednanie i deeskalacja chaosu jest potrzebna – ale nie za cenę beztroskich ustępstw wobec ruchów, które od początku istnienia życzą nam zagłady, mają nieograniczone wsparcie finansowe, w przeciwieństwie do nas dokonują ciągłej skutecznej ekspansji i nie wycofują się z raz zdobytych przyczółków.

Jest na facebooku dużo stron, które bezmyślnie jątrzą spór, ekscytując się Wyrokiem (z którym zresztą trudno coś teraz zrobić) – i to należy deeskalować. Ale jeśli Pitoń nawołuje prawie codziennie, żeby nie brać udziału w tej szopce, to tym bardziej nie należy podawać ręki kobietom żądającym prawa do pełnej aborcji "bez granic". W konsekwencji zamiast typowej wojny między konserwatystami i lewakami może powstać nowy podział po prawej stronie – łagodnym tego obrazem jest ta korespondencja, która w innych warunkach nie musiałaby mieć koleżeńskiego charakteru.

Nie ma prostego przełożenia "wydajny gospodarczo kraj = mało aborcji, biedniejszy kraj = dużo aborcji". To jest wypadkowa wielu czynników, wśród których jeden z kluczowych i najbardziej wrażliwych stanowi po prostu mentalność. Jeśli niedługo trzeba będzie zawierać sojusze ze szkodą dla niej to trzeba dokładnie wiedzieć, jaki jest cel, czy jest realistyczny i jak go osiągnąć. Państwo o 5% mniej zrujnowane, za to z rosnącym przyzwoleniem dla zabijania dzieci mnie nie przekonuje – a układanie się przedsiębiorców z feministkami nie da pewnie nic.

"Cała narracja o aborcji jest fałszywa" - pełna zgoda; co nie implikuje konieczności bezkrytycznego zgadzania się na specyficzną optykę Pitonia. 

Tomasz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Vox populi, vox Dei?

Szukanie

Archiwizowanie

Dla odwiedzających