20 czerwca 2022

Wakacje w obozie




 


Z serii: Palcem po mapie



Dzięki rozwojowi techniki dostępne są obecnie mapy świata będące obrobionymi zdjęciami satelitarnymi planety z widocznym blaskiem nocnych, sztucznych świateł. Wielu z nas na pewno widziało takie mapy, na których zaciemniona nocą Europa świeci morzem świateł swoich miast, stanowiąc jedną, rozświetloną masę. Podobnie jest we wszystkich tych rejonach świata, które określamy mianem „cywilizowanych”. Jaśnieje wschodnie i zachodnie wybrzeże Ameryki, cała praktycznie Europa, delta La Platy, wschodnie wybrzeże wielkich miast Chin, wyspa światła – Japonia – oraz świetlisty otok wybrzeża Australii. Generalnie plamy świateł oznaczają, że są to rejony, w których tętni życie.



Z tej perspektywy ciekawie wygląda półwysep koreański. Niewielki (z perspektywy globu) wyrostek we wschodniej Azji jaśnieje w części południowej, a (podzielony w tym morzu świateł niemal równą kreską) w północnej stanowi niejako ciemną wyspę.



Korea Północna. Czym jest?



Społeczność międzynarodowa uznaje ją za państwo. A jednak należałoby ją uznać raczej za fragment Korei opanowany przez grupę bandytów, którzy jedynie dzięki sile utrzymali tam swoją władzę i sterroryzowawszy ludność zamknęli ją w obozie. Bo Korea Północna to de facto jeden wielki obóz koncentracyjny. Obóz koncentracyjny, który posiada armię i broń atomową, co uniemożliwia niestety jego likwidację. Korea nie jest w stanie wyzwolić tego obozu, który niczym choroba nowotworowa zalęgła się w północnej części koreańskiego organizmu.



Na przykładzie Korei możemy zobaczyć jak straszny jest komunizm. Ponad 20 milionów ludzi od przeszło trzech pokoleń żyje zamkniętych w obozie, podlega praniu mózgów i pozostaje zabawką, przedmiotem w ręku dziedzicznych potworów. O ile założyciel dynastii, Kim Ir Sen, wiedział, co czyni, i świadomie odrzucił Boga, którego bezskutecznie próbowali głosić mu jego rodzice (tak – byli chrześcijanami!), o tyle jego syn i wnuk urodzili się i dorastali już w zbudowanym przez niego obozie. Już u zarania swego życia została im złożona oferta – czy chcesz być bogiem? Zechcieli. Będąc panem życia i śmierci milionów niewolników, piorąc ich mózgi od niemowlęctwa i skazując na życie w zatrważającej nędzy i odcięciu od świata oraz naturalnych więzów rodzinnych, Kim Dzong Un każe oddawać sobie i całej „dynastii” boską cześć.



Na świecie istnieje obóz koncentracyjny wielkości 120 tysięcy kilometrów kwadratowych!



Świat udaje, że to państwo jak każde inne. Może trochę ekstrawaganckie, ale przecież każdy ma prawo do swojego stylu, a ostatecznie najważniejsze, że nie ma tam tych „strasznych faszystów”. Reprezentacja Korei Północnej bierze udział w zawodach sportowych. Dla przypomnienia: RPA w czasach apartheidu było wykluczone; widać państwo Kimów nie osiągnęło tego stopnia draństwa jak Burowie...


Korea Północna jest traktowana jak państwo! Nie jak obóz koncentracyjny, którym jest. Wyobraźmy sobie sportową reprezentację KL Auschwitz na międzynarodowych igrzyskach. Albo wycieczki turystyczne do KL Treblinka, gdzie przygotowani SS-mani oprowadzają turystów po przygotowanych w tym celu barakach, gdzie weseli i czyści więźniowie śpiewają piosenki na cześć komendanta obozu.


Turyści wyjeżdżają z obozu w koszulkach z napisem „I love Treblinka” albo bardziej zawadiacko: „Pozdro z Auschwitz” – i do tego uśmiechnięta maskotka… Wydali na miejscu kupę pieniędzy, ale warto było: podziwiali najdłuższy na świecie ciąg bloków z oryginalnej, pruskiej cegły, wysłuchali koncertu obozowej orkiestry oraz widzieli najwyższy na świecie komin… Świadczą, że w obozie jest czysto, jest porządnie zamiecione, a ludzie, chociaż widać, że biedni, to jednak żyją wolni od zgiełku popkultury… Jedź do obozu! To takie offowe… to takie trendy teraz!


Jak długo przestrzegamy reguł, wszystko jest w porządku. A przecież powinno się przestrzegać reguł gospodarza, gdy jesteśmy w gościach, czyż nie?


Nie musimy nawet zbytnio wysilać wyobraźni. W latach 30. XX w. do ZSRR jeździły wycieczki idiotów z Zachodu podziwiając porządek kraju rad. Wracając stamtąd zapewniali, że żadnego głodu nie widzieli, a wszystko, co złe, to propaganda imperialistów. Wypisz-wymaluj dzisiejsi idioci relatywizujący życie w Korei Północnej i jeżdżący tam nagrywać reportaże do internetu.



Są też tacy, co oglądają filmy o państwie Kimów i mówią: normalne państwo, a że mają propagandę? Przecież wszędzie jest propaganda. A że mają surowe prawo – ha! Dzięki temu ci straszni Amerykanie jeszcze ich nie zajęli… Gdzie jest początek obłędu? Jak on się zaczyna? Czy wpierw jest akt woli i wybór zła, a po nim przychodzi obłęd? Czy jednak odwrotnie?



Przypomina to Jerzego Urbana, który na zarzut istnienia w PRL policji politycznej, odpowiadał, że policja polityczna istnieje w każdym państwie. Chciałoby się powiedzieć – i gadaj z takim…



Zatrważające jest jednak jeszcze coś. Ludzie są w stanie nie tylko to zaakceptować, lecz usprawiedliwiać, tłumaczyć jako rzecz najzupełniej normalną. Robią to szczerze (chcę wierzyć, że szczerze), bo naprawdę wielu ludzi nie potrafi odróżnić zła od dobra, nawet gdy owo zło zdejmuje wszelkie maski i staje przed nami w pełnej krasie. Ludzie są w stanie uwierzyć w najbardziej irracjonalną teorię spiskową, nie popartą nawet poszlakami (np. o tym, że ziemia w istocie jest płaska), wierząc, że odkryli ukrywaną przez złych ludzi tajemnicę. Gdy jednak zło staje przed ich oczami w pełnej okazałości, ich podejrzliwość, nieufność i szukanie ukrytej prawdy znika. Przyjmują zło i bawią się z diabłem, nazywając go najlepszym kolegą, jedynie przez propagandę nazywanym złym.



Marzę o tym, aby doczekać dnia, gdy piekło Korei Północnej upadnie, gdy rząd w Seulu, stolicy Korei, wyzwoli północną część kraju z tego piekła, które zgotował ludziom szatan rękami swoich kimskich sług.



Przyjdzie czas, że Kim Dzong Un, śladem swojego ojca i dziada, stanie przed obliczem Boga Prawdziwego. Czy nie jest zatrważające, jaki rachunek będzie musiał zdać?



Jest więcej niż pewne, że, gdy reżim upadnie, i wtedy znajdą się ludzie (najpewniej w samej Korei też), którzy powiedzą: "Za Kimów było lepiej". Jest to niebywała tajemnica, że człowiek naprawdę może wybierać zło w sytuacji, gdy nie jest w żaden sposób do tego przymuszony, a nawet gdy dobro, wydaje się, jest mu podawane na tacy. To tajemnica, że człowiek, wybierając zło, sam się okłamuje, sam łamie swój rozum, aby nagiąć się do zła.



Być może to jest odpowiedź na pytanie brzmiące: Co pierwsze – obłęd czy wybór zła? Może tak to właśnie działa, że wybieramy zło i w tym momencie zaczynamy proces zaślepiania własnego rozumu, łamania własnego intelektu, brniemy w irracjonalny absurd, bo tylko tak możemy utrzymać się na ścieżce zła. A nasza wola chce na niej pozostać. Sami zadajemy sobie ból, aby tylko pozostać na ścieżce zła. Boimy się światła, które, im bardziej brniemy w obłęd, tym bardziej nas oślepia, tym bardziej więc zamykamy oczy...



Czy sięgać aż do dalekiej Korei? U nas jest przecież podobnie. Od trzech miesięcy cały świat jest świadkiem, jak Rosja napadła na Ukrainę. Każdy widzi ogrom zła, jakie ruskie hordy czynią na swej drodze. Palą, mordują, gwałcą, porywają, niszczą… Historia każe nam załamywać ręce nad tragediami ludzi sprzed ponad 70 lat, lecz gdy tragedia dzieje się na naszych oczach wiele osób mówi: "Biedny kat, wstrętna ofiara". A czym w istocie różni się jakiekolwiek relatywizowanie rosyjskiego barbarzyństwa i zwyrodnialstwa od relatywizowania aborcji? Dlaczego w stosunku do aborcji ktoś mówi: "Jakiekolwiek wahanie, jakikolwiek kompromis jest grzechem i piekło czeka, bo to mordowanie dzieci", lecz gdy mordowane są dzieci kilkaset kilometrów od polskiej granicy, ta sama osoba mówi: "To nie nasza sprawa, Rosjanie mają prawo, dobrze robią" itd., itd. Hipokrytę takiego osądzi Bóg.



Nie ma takiej rzeczy, nie ma takiej ceny, jakiej nie warto by było zapłacić, żeby piekło północnej Korei zakończyć. Nie ma takiej rzeczy i nie ma takiej ceny, jakiej nie warto by było zapłacić, żeby opętany naród, jakim są Rosjanie, raz na zawsze przepadł w czeluściach historii, aby to monstrum spod znaku dwugłowego ptaszyska, tak kochające kłamstwo, które swego czasu za swe godło obrało sierp i młot, zniknęło z powierzchni ziemi.



Są ludzie, którzy uśmiechną się na te słowa lekceważąco, bo uważają, że poznali skrywaną prawdę i że zło, które wszyscy widzą, nie jest nim w istocie. Ludzie ci często lubią mówić, że kierują się chłodną analizą i zdroworozsądkową kalkulacją… szkoda na nich czasu… idą ścieżką Adama i Ewy. Oni też myśleli, że rozmawiając z wężem kierują się chłodną analizą i widzą więcej niż mówi mainstreamowa propaganda. Szkoda na nich czasu. Już weszli na ścieżkę kapitulacji. Jeżeli raz dopuścimy, aby – jak mówi jeden z popularnych komentatorów – odwrócić mapę… już przegraliśmy. Nigdy, przenigdy nie odwracajmy mapy. Niech nas nie interesuje punkt widzenia demona. Nie ma znaczenia, jaki obłęd panuje w głowach Moskali, i w co oni wierzą. Nie ma znaczenia, jaka paranoja kryje się za sposobem myślenia Kimów. Ich trzeba zniszczyć, tak jak Rzymianie Kartaginę – zburzyli miasto, zaorali i posypali solą.



Jeśli spojrzymy ich oczami, wpuścimy ich kłamstwo do naszych serc. Patrząc ich oczami – istotnie – zrozumiemy ich… ale za cenę stania się takimi, jak oni.



Nigdy!



Jerzy Juhanowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Vox populi, vox Dei?

Szukanie

Archiwizowanie

Dla odwiedzających