Prawdopodobnie każdego uczciwie pracującego człowieka spotykają z tytułu "zboczenia zawodowego" pewne fiksacje. Przedstawiciel danego zawodu nolens volens dostrzega pewne zjawiska, cechy, prawidłowości – właściwe polom działania i obserwacji, w których się wyspecjalizował.
Na przykład (przykład idzie z WiWo): wydaje nam się, że jesteśmy w stanie dość sprawnie ocenić, czy dany tekst, dzieło nadaje się do zaprezentowania szerszej (tj. naszej) publiczności. Mamy również dość jasne pojęcie o tym, które nieprzetłumaczone jeszcze na polski texty godne byłyby tego zaszczytu. Dosyć szybko bywamy w stanie ocenić wartość danego dzieła.
Szczególna fiksacja towarzyszy pracy i osobie psychologa. Trudno ukryć wrażenie, że psycholog (choćby serdeczny znajomy), rozmawiając z człowiekiem "czyta" go. Odbiera przekazy werbalne i niewerbalne. Analizuje – choćby mimowolnie. Ale może to moja osobista fiksacja?
Jak traktować zawód psychiatry? Mówią, że z kim przestajesz, takim się stajesz. Czy to nie powód, dla którego niejednokrotnie nawet studentów tego kierunku zamykano na oddziale zamkniętym uznając za potrzebujących pomocy – i nie zwracając uwagi na rozpaczliwe tłumaczenia, że "przecież oni są zdrowi"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz