Byłem świadkiem:
idzie para starszych państwa obok ławki w parku. Na ławce właścicielka psa. (Właściciel bawi się z córeczką na placu zabaw opodal). Przy jej nodze (być może uwiązany do ławki – nie pamiętam) pies z gatunku małego szczekliwego dziadostwa. Starsi państwo mijają ławkę. Pies od przed chwilą mocno ujada. I wreszcie – cap! Chwyta starszego pana zębami za nogę! Grymas bólu. Znak zębów na kostce. Wyraz pretensji na twarzy:
– Czy na pewno szczepiony?
Pani twierdzi, że tak. Ale dowodu nie ma. Woła mężusia.
– Może świadectwo szczepienia jest w domu...
Jeszcze chwila przepychanki słownej. Wzajemne tłumaczenio-pretensje. Wreszcie starszy pan macha ręką, odchodzi z towarzyszką, rzucając jeszcze coś na odchodne.
Przypomniało mi się: JAK TO SIĘ ROBI W SANTANDER
Mieszkańcy Santander NIGDY nie
pozostawiają nierozwiązanych problemów.
http://wirtualnewydawnictwowiwo.blogspot.com/2015/08/swiete-prawo-wasnosci.html
Nie odpuszczałbym! Podjudzanie durnych właścicieli do nonszalancji, uczenie ich bezkarności.
Inna sytuacja: autobusowy dialog między dwiema niezbyt kulturalnymi dziewojami w podartych dżinsach:
– Wiesz co: i ten psiak mnie ugryzł! Rozmawiam potem z Markiem [bo
to pies kumpla]: Szczepiony oczywiście? A Marek sprawdził w domu i mówi: nie! A ja: O, k...!
I obie dziewoje w śmiech.
No, boki zrywać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz