18 sierpnia 2020

PoŚcineczki #8: Dlaczego wszystko sie spieprzyło (h/t: RAZ), czyli Niedoceniony sex (pozamałżeński)

FRED REED i ERIC RUDOLPH. Obaj (pisarze/publicyści) znakomici. I jakże celnie przedstawiający przyczyny upadku świata współczesnego.

A jednak...

Obaj w swoich publikacjach pośrednio przyznają, że w (znaczny) sposób się do tego przyczynili.

I nie mówimy tylko o kradzieżach, jakich dopuszczał się Reed. (https://www.unz.com/freed/when-i-was-tom-sawyer-326/)

Żyli jednak w świecie, w którym dopuszczano się stosunkowo powszechnie grzechu może i nie najcięższego, ale tego, który – zgodnie ze słowami Maryi z Fatimy – skazuje na piekło najwięcej osób.

Fred Reed żyje od lat w konkubinacie i zdarza mu się stosunkowo regularnie wychwalać to rozwiązanie, niekiedy pod płaszczykiem krytyki Amerykanek pod względami wszelakimi.

Ten sam Reed, uprawiający (szczególnie w serii How We Were) poezję prozy na poziomie zbliżającym się do poziomu Pawła Schulta (choć w innym nieco stylu), tak pisze o miejscu pozamałżeńskiego współżycia płciowego w życiu nastolatków:

Sex had occurred to us, but didn’t occupy our thoughts except when we were awake. The girls were shapely, neither fat nor emaciated, without such signs of mental disturbance as anorexia and bulimia, which had not been invented. We were not sexually supervised. A large, emptyish county with lots of woods offered many places where a couple could park discreetly at night, and we did. Oh yes. In nearby Fredericksburg there was that old American standby, the drive-in theater, colloquially known as the Finger Bowl. We engaged in much experimentation, some sex, many happy memories, and few pregnancies. No rapes and, among the boys, no disrespect (as distinct from lust) for the girls. It wasn’t in the culture.


Czyli w sumie: fajnie było, wszyscy się szanowali, a że grzeszyli przeciw szóstemu przykazaniu – drobiazg! Taki przypisik do dawnego wspaniałego świata.

A to właśnie preludium i przyczynek, do tego, co mamy dziś. A dziś mamy znany ze znanego cytatu burdel i serdel.

 

Z kolei Eryk Rudolph tak wspomina swe młodsze lata:

Nantahala came as a huge culture shock. In Florida, I had attended an elementary school and then a
middle school. In Nantahala there was only one school with about 150 students, 15 kids in each grade.
South Florida schools were diverse, and racial conflict was the norm. Nantahala was racially
homogenous; fights were rare.


I used to play football and baseball in Florida. In Nantahala there was only one sport.
Unfortunately it was the one sport I sucked at: basketball. White kids simply didn’t play basketball in
Florida. I joined the school team anyway. You had to play basketball to get the girls. I went steady with
practically every pretty girl in my grade — all three of them.


Basketball games were a big deal. It seemed like the entire community gathered in the school’s
gym to watch the games. There were three teams and three games. While the other teams played, we
would “go down the hall,” to a hidden recess next to the restrooms, with the girl of our choice. It was all
very 1950s; I loved it.

(s. 79)


Podobało mu się i jeszcze nie omieszkał o tym kilkadziesiąt lat później napisać. Czyli w sumie fajnie, ekscytująco, "w stylu lat pięćdziesiątych".

 

Obaj – Reed i Rudolph – położyli w części podwaliny pod świat, w którym naczelną zasadą jest poszukiwanie możliwie szybkiej gratyfikacji emocjonalnej bez oglądania się na Boże przykazania. Obu, piórem i/lub (innym) czynem walczącym z następstwami (również) swoich czynów, niekoniecznie starcza wyobraźni, by dostrzec, w jaki sposób i w jakim stopniu do zaistniałej sytuacji sami się przyczynili.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Vox populi, vox Dei?

Szukanie

Archiwizowanie

Dla odwiedzających